Pierwsze podejście do nauki odpoczywania i walki z pracoholizmem udane. W piątek po południu spacer z G. z finałem na otwarciu biblioteki multimedialnej (mediateki) w centrum handlowym, a w sobotę wędrówka brzegiem morza i obiad z rodzicami w miłej sopockiej knajpce.
Tak mi się to odpoczywanie spodobało, że po powrocie z Sopotu zamiast wyciągnąć papiery i jak zwykle stukać w klawiaturę, siadłam sobie z kawą nad krzyżówkami i zadaniami logicznymi i przypomniałam stare dobre czasy, kiedy nie miałam jeszcze komputera (a tym bardziej internetu) i zadania szaradziarskie rozwiązywałam obłożona słownikami, encyklopediami, atlasami i całą masą różnych innych pomocy naukowych.
A w mediatece też było świetnie - wprawdzie tłum ludzi czy szum i gwar centrum handlowego może nie sprzyjają kontemplacji książek, ale mnie cieszy sama możliwość wędrowania wśród regałów, przewracania stron i odkrywania kolejnych tytułów, które chciałabym mieć lub przeczytać.
Sam G. chyba też wsiąkł w tę atmosferę, bo przed wejściem niby zapowiedział "żadnego wertowania książek, zobaczymy tylko, jak to wszystko jest zorganizowane, a potem wychodzimy", a na koniec to jego ciężko było odciągnąć od regału z literaturą regionalną. "Ale jeszcze chwileczkę, ale ja to muszę obejrzeć, ale oni jutro to wypożyczą i już nigdy nie zobaczę tych książek."
Tak mi się to odpoczywanie spodobało, że po powrocie z Sopotu zamiast wyciągnąć papiery i jak zwykle stukać w klawiaturę, siadłam sobie z kawą nad krzyżówkami i zadaniami logicznymi i przypomniałam stare dobre czasy, kiedy nie miałam jeszcze komputera (a tym bardziej internetu) i zadania szaradziarskie rozwiązywałam obłożona słownikami, encyklopediami, atlasami i całą masą różnych innych pomocy naukowych.
A w mediatece też było świetnie - wprawdzie tłum ludzi czy szum i gwar centrum handlowego może nie sprzyjają kontemplacji książek, ale mnie cieszy sama możliwość wędrowania wśród regałów, przewracania stron i odkrywania kolejnych tytułów, które chciałabym mieć lub przeczytać.
Sam G. chyba też wsiąkł w tę atmosferę, bo przed wejściem niby zapowiedział "żadnego wertowania książek, zobaczymy tylko, jak to wszystko jest zorganizowane, a potem wychodzimy", a na koniec to jego ciężko było odciągnąć od regału z literaturą regionalną. "Ale jeszcze chwileczkę, ale ja to muszę obejrzeć, ale oni jutro to wypożyczą i już nigdy nie zobaczę tych książek."